Tata, kup zakładkę! Czyli lekcja przedsiębiorczości

Tata, kup zakładkę! Czyli lekcja przedsiębiorczości

Tata, kup zakładki do książki! 5 zł jedna. Sama je zrobiłam! – usłyszałem od siedmioletniej córki po pracy. Na ręce pokazała mi papierowe, ręcznie robione zakładki, w różnych kolorach. Pierwsza myśl: nie marnowała czasu przed TV! Druga: co za kreatywność. Trzecia: faktycznie potrzebuję zakładki…. Kupiłem dwie.

Jak się później okazało, to były kolejne zakładki, które córka sprzedała tego samego dnia (do kupców dołączyła babcia i żona). Dzisiaj więc pokrótce o ciekawej lekcji przedsiębiorczości, którą wzajemnie sobie z córką zrobiliśmy. Zapraszam:

Niespodziewanym impulsem do robótek ręcznych okazała się deszczowa pogoda. „W czasie deszczu dzieci się nudzą” brzmi refren znanej piosenki Kabaretu Starszych Panów. I dobrze. Uważam, że nuuuuuuda to wspaniały impuls i iskra do działania. Pod pozorną ciszą kłębić się mogą pomysły, które nie mają szansy na realizację bez nudy. To nuda daje pole do ich narodzin. Tak powstał pomysł zakładek. Za kasę. (Podobno drugim obok nudy impulsem była Babcia. No ale i ją to kosztowało niejednego piątaka, jak się potem okazało).

Pomysł na wykonanie samodzielnie czegoś a potem sprzedanie to cenna zaleta. W przypadku dziecka, które za miesiąc idzie do pierwszej klasy, to chyba dobry prognostyk na przedsiębiorcze podejście do życia.

Samo wykonanie i sprzedanie zakładek to jedna strona medalu. Co dalej z zarobionymi pieniędzmi za własnoręczną pracę? Odkładanie na później do skarbonki?  Hmmm, w tak małym umyśle to chyba tak nie działa. W każdym razie u nas tak nie zadziałało, bo już za godzinę siedzieliśmy w samochodzie i szukaliśmy miejsca do zaparkowania pod księgarnią z zabawkami. Z tyłu słyszałem dzwonienie monet i wyczekującą minę córki, spoglądającą niecierpliwie przez okno samochodu. Jedziemy wydać pieniądze!

OK. Dobrze, niech będzie – pomyślałem, wsiadając wcześniej z córką do auta. Wspominałem jej, że powinna odłożyć pieniądze do skarbonki, ale skoro tak bardzo chce je wydać – to czas na lekcję. Raźnym więc krokiem wkroczyliśmy do księgarni, witani znanym zapachem mieszaniny książek, gumek do ścierania, zabawek. Istne 1001 drobiazgów. Pieniądze z zakładek są? Są! Córka ruszyła między regały: lalki, piłki i piłeczki, gumeczki, książeczki, znowu lalki i pająki skaczące, gdy naciśnie się przycisk na lince. Bierzemy pająka! – OK, będziemy straszyć Starą – mówię do córki. – Mamę będziecie straszyć? – pyta zdziwiony sprzedawca. – Nie, kota, nasza kotka ma tak na imię – tłumaczę. I córka śmiejąc się płaci za pająka. Do tego piłka różowa, co pęcznieje przy rzucaniu. To wszystko. Zapłacone.

Wyszliśmy z księgarni. Obleczeni w zabawki wątpliwej jakości i bez pieniędzy jak się okazało. – I zobacz, co ci zostało w piterku – mówię do córki. W środku zaledwie kilka groszy. – Widzisz, wszystko wydałaś, to co zarobiłaś. Może trzeba było odłożyć choć trochę?

– Nie tata, babcia powiedziała, że kupi jeszcze dwie zakładki, tylko muszę je dorobić!

4 komentarzy

Edukacja ekonomiczna w PL pozostawia w ogole wiele do zyczenia. Wg mnie powinny byc lekcje z tego w szkołach to inwestycja w przyszłość tych dzieci

im wcześniej nauczymy dzieci znac wartosc pieniadza tym lepiej, my w mlodosci jezdzilismy na porzeczki i w ten sposob zarabialismy

Komentarze są zamknięte.

Kontynuując przeglądanie tej strony www, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies i akceptujesz naszą Politykę Prywatności. Jeśli nie zgadzasz się z nią, opuść stronę. Ale mamy nadzieję, że wrócisz! Tata poleca! więcej informacji

Serwis Tatapoleca.pl wykorzystuje pliki cookies. Kontynuując przeglądanie serwisu bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "OK" zgadzasz się na ich wykorzystanie. Zapoznaj się z naszą polityką ochrony danych osobowych - www.tatapoleca.pl/rodo

OK